Wiejska posiadłość, antyki, służba pałętająca się w każdym kącie i dostępna na każde skinienie. Tak samo ciekawska, co wierna swoim chlebodawcom. Ten niczym niezmącony spokój jest ukojeniem dla duszy i ciała. Możliwością wytchnienia i zregenerowania sił. Odprężenie wylewa się z każdego kąta, a cisza nie zapowiada tego, co się wkrótce wydarzy. Czy ta sielanka może stać się śmiertelną pułapką?
Stań oko w oko z cieniem, który sprytem, dbałością o szczegóły i zaangażowaniem będzie chciał Cię przechytrzyć i odsunąć jak najdalej od swojej kryjówki. Komu uwierzysz? Kto Cię ujmie? Ale przede wszystkim, kto jest tajemniczym numerem 7, czyhającym w ukryciu i pracującym po swojemu? Odpowiedź na to pytanie jest piorunująca. Myślałam, że czytałam na tyle dużo kryminałów, że znam już wszystkie możliwe scenariusze. A tu sprowadzenie na ziemię. Tak samo gwałtowne, co niespodziewane. Poznanie imienia warte jest brnięcia w fabułę - przynajmniej dla mnie. "Tajemnica siedmiu zegarów" to książka, w której początkowe znużenie miesza się z ciekawością, co też stanie się dalej. Agatha Christie znowu pokazuje, że autor nie zawsze gra fair play. I bardzo dobrze! :)
Stań oko w oko z cieniem, który sprytem, dbałością o szczegóły i zaangażowaniem będzie chciał Cię przechytrzyć i odsunąć jak najdalej od swojej kryjówki. Komu uwierzysz? Kto Cię ujmie? Ale przede wszystkim, kto jest tajemniczym numerem 7, czyhającym w ukryciu i pracującym po swojemu? Odpowiedź na to pytanie jest piorunująca. Myślałam, że czytałam na tyle dużo kryminałów, że znam już wszystkie możliwe scenariusze. A tu sprowadzenie na ziemię. Tak samo gwałtowne, co niespodziewane. Poznanie imienia warte jest brnięcia w fabułę - przynajmniej dla mnie. "Tajemnica siedmiu zegarów" to książka, w której początkowe znużenie miesza się z ciekawością, co też stanie się dalej. Agatha Christie znowu pokazuje, że autor nie zawsze gra fair play. I bardzo dobrze! :)
Przeciwnik niewidoczny na pierwszy rzut oka, ale wprawny obserwator może trafić na jego trop, jeśli tylko ma w sobie sporą dawkę uporu i hartu ducha. Ale gdzie go zastanie? Podziemne przejścia, korytarze, i ofiara, którą trzeba złożyć stanie się jedynym sposobem na rozwiązanie zagadki? Pytanie, czy można tego uniknąć?
W tej książce zostajemy wyprowadzeni na obrzeża miasta. Spokój, cisza i para podstarzałych gospodarzy przyjmująca pod swój dach grupkę młodzieży. Lady Coote jest osobą delikatną, choć zmanierowaną przez restrykcyjne zasady swojego męża. Idealnie poukładane książki, śniadanie serwowane dokładnie o 7:05. Żyjąc w świecie wiecznych zakazów konfrontacja z grupą młodzieży, która nie zawsze jest w stanie sprostać wysokim wymaganiom, bywa ciężka. Szczególnie, gdy jeden z nich nie potrafi pojawić się na śniadaniu o wyznaczonej porze. Cóż za brak szacunku. Ten leń i notoryczny śpioch przyprawia gospodynię o zawrót głowy. Koledzy nie mogąc znieść jego luźnego zachowania, postanawiają z niego zażartować. W sposób godny jego przypadłości. Serwując mu pobudkę niczym z najgorszego programu rozrywkowego. W tym celu udają się do pobliskiego sklepu, kupują 8 najgłośniej rozbrzmiewających budzików. Chcą ich użyć jako solidną nauczkę na nic nieświadomym koledze. Jednak coś nie idzie po ich myśli... sprowadzając na każdego z nich podejrzenia...
Jest to książka o tym, jak niewinny żart może zamienić się w śmiertelną grę z niewidocznym przeciwnikiem. Czasami nie warto wsadzać kija w mrowisko i starać się dać nauczkę śpiochowi. A czasami wręcz przeciwnie?
*Książki Agathy Christie uwielbiam do tego stopnia, że nie sięgam po nie jedna za drugą. Tylko cedzę i czytam tak rzadko, jak tylko mogę. Dozuję sobie dawkę przyjemności. Wprawdzie zostało ich jeszcze trochę, ale i tak nieuchronny koniec biblioteczki zbliża się z każdą powieścią.
~~ Estetka ~~
Zarąbiste! "Tak uwielbiam, że czytam jak najrzadziej":)))) Niby paradoks, a jednak właśnie to chyba można nazwać prawdziwym delektowaniem się czymś naprawdę dobrym. Żeby tylko czytelnicy Twojego bloga nie podchwycili tego pomysłu:))))
OdpowiedzUsuńTen (pozorny) paradoks przypomina mi pewien skecz Monty Pythona, gdzie myśliwy powiedział coś w rodzaju: "Kocham zwierzęta i dlatego lubię je zabijać. Nie zabiłbym zwierzęcia, którego nie kocham"
No cóż, to chyba oczywiste, że ludzie są różni. Jedni połykają książki jedna za drugą, a są i tacy, którzy tymi książkami się delektują. Dla lepszego zrozumienia można tę sytuację odnieść do ludzi lubiących wino. Jedni po prostu je piją, a inni są skłonni wyjechać choćby do Australii, by tam niespiesznie się nim delektować.
Usuń