Mało kto wie, że dzisiaj mija dokładnie 11 lat od powstania mojego bloga... Gdy zaczynałam swoją przygodę z pisaniem, podglądałam innych, najczęściej czytałam życiowe posty zza kulis. Zawsze bardzo mnie interesowały zdjęcia, bo pokazują coś więcej niż opinie, kreacje. Jest w nich energia, działanie i codzienność. Ma się wrażenie, że jest się na kawie u kogoś, kogo się dobrze zna...
Na kolejnego posta planowałam grę, jednak wyskoczył mi nieplanowany wyjazd i pomyślałam, że idealnie się składa, bo mogę zabrać Was ze sobą. Bieganie z telefonem i uwiecznianie każdej chwili nie jest dla mnie czymś typowym. Dlatego wybaczcie, jeśli zdjęcia nie są tak wykadrowane, a może zbyt zwykłe.
W Katowicach powitały mnie tłumy ludzi, deszcz i... mandat od kontrolera, który jest jedyną postacią, z której nie należy brać przykładu, bo kto to widział, żeby pytać o dowód osobisty, a za jego brak wymuszać zakup drugiego biletu, gdy ma się pierwszy w telefonie, jednocześnie wypuścić inną osobę bez podpisanej legitymacji...
Pomysł, aby zrobić z mojego tajemniczego wyjazdu post zrodził się w ostatniej chwili. Spontanicznie, ale myślę, że będzie miłą odmianą, której wszyscy chcieli, ale nikt o tym jeszcze nie wiedział ;D Pomyślałam, że miło będzie Was zabrać ze sobą na mały wyjazd. Zdradzić mogę, że podróżowałam pociągiem... zresztą zobaczycie sami. Post o grze, którą lubię oglądać wieczorami popijając gorącą czekoladę, będzie następnym razem – taka mała zachęta.
Dziś zapraszam Was na tour de pycha jedzenie :)
Katowice mają swój specyficzny klimat, chociaż każdy, kto tam mieszka, z pewnością kocha je ponad życie. Bywam tutaj czasami i wydawało mi się, że znam wiele uroczych i nieoczywistych miejsc. Tym razem oprócz niepomyślnych wiatrów (fatalna pogoda, nieuprzejmy konduktor) życie zaprowadziło mnie w nowe i w dodatku magiczne. Poniżej zdjęcie, które to najlepiej zobrazuje.
Piękna i bardzo apetyczna wizualnie lada, przyciągnęła mnie jak wiewiórkę orzeszek i koniecznie musiałam czegoś spróbować. Kanoli okazało się bardzo smaczne. Jednak konkursy zdecydowanie wygrywa... CZERWONY CYCOCH hihi^^ Jest tak dobry, że od tej pory powinnam zacząć przyjmować donejty tylko w TYCH ciastkach. Robię sobie żarty z nazwą, ale tylko dlatego, że było mega pyszne – najlepszy słodki deserek/ciasto/tarta – niepotrzebne skreślić – jaki jadłam od wielu, wielu lat. Maślany krem... mniam, mniam - extra smaczny. Kruche ciasto na spodzie... mniam, mniam - jakieś takie lepsze. Zajadałam się nim dopiero w domu. Nie spodziewałam się, że tak miło się zaskoczę... Cukierenka-piekarenka Lajkonik na lewo od święcącego ludzika (Supersam, Piotra Skargi 6a). Estetka poleca :D I nie, post nie jest sponsorowany (chociaż szkoda w tym przypadku hihi^^, bo mielibyście jakiś kodzik zniżkowy). Odwiedzając Katowice każdy już wie, co mi koniecznie trzeba kupić w podarku ;D
Nie ukrywam, że cieszyłam się wyjazdem do Katowic, bo wiedziałam, że na pewno podjem sobie w międzyczasie coś dobrego i pójdę na azjatycki makaronik. Na swojej liście do spróbowania mam już kolejne miejsce i już nie mogę się doczekać smacznego obiadku w niecodziennym wydaniu. Kiedy? jeszcze nie wiem... gdy będę mieć jakiś ważny powód^^ Wyszłyby z tego tak apetyczne zdjęcia, że wszyscy czytelnicy mojego bloga już od samego patrzenia musieliby przejść na dietę.
Wiem, że zanim wieść gminna się rozniesie, że Estetka jednak wróciła do szalonego życia blogerki, splendoru, kawioru i wiwatów tłumu, to może trochę minąć. Jednak jako Estetka z przeszłości serdecznie witam wszystkich, którzy tutaj trafili. Jeśli chcesz o coś zapytać lub dodać, zapraszam do komentarzy bądź napisania emaila.
Mieszkasz w Katowicach? Chciałbyś, coś dodać lub polecić jakieś miejsce?
Zapraszam do komentarzy :)
0 komentarzy:
Prześlij komentarz
Spodobał Ci się post? A może chcesz coś dodać?
Zapraszam Cię do napisania komentarza 😉
✔ Napisz komentarz:
(konto google, dodając link do własnej strony lub wybierając z paska opcję: Anonimowy.
Dopisz swój nick, wtedy będę wiedziała do kogo się zwracam 😊
✔ Komentarze są moderowane (wyświetlą się po zatwierdzeniu)